Tusk ma problem
Treść
Z Joachimem Brudzińskim, posłem PiS, rozmawia Maciej Walaszczyk
Rząd, a przede wszystkim Donald Tusk przegrał głosowanie w sprawie  ustanowienia w Polsce związków partnerskich. Był Pan zaskoczony?
– Było to pewne zaskoczenie, choć oczywiście polityka uprawiana od  dawna przez Tuska, a sprowadzająca się do tego, co mówi przysłowie: Panu  Bogu świeczkę, a diabłu ogarek, miała tutaj miejsce.
Dlaczego Pan tak sądzi?
– Platforma jako polityczny byt była od samego początku określona  tylko przez korzyść polityczną wynikającą z faktu, że jest w niej  miejsce zarówno dla Jarosława Gowina, jak i Bartosza Arłukowicza.  Zresztą nawzajem niejednokrotnie się komplementujących. PO nigdy nie  była partią realizującą jakiś konkretny program, ale bezideową magmą,  której spoiwem był tylko i wyłącznie strach przed liderem, czyli  Donaldem Tuskiem, oraz wyniki sondaży i oczekiwania opinii publicznej.
Od dawna mówi się o istnieniu w PO różnych frakcji, w tym tzw.  konserwatystów. Czy nie jest to jednak jakieś pozoranctwo, a sam  konflikt sztuczny i nie do końca prawdziwy?
– Zgadzam się z tymi komentatorami, którzy uważają, że gdyby ci tzw.  konserwatyści byli tak pryncypialni i zdeterminowani, jak niektórzy  oczekują, to nie doszłoby do sytuacji, w której dali sobie złamać  kręgosłupy i sumienia po głosowaniu nad ustawą wykluczającą zabijanie  nienarodzonych dzieci tylko i wyłącznie z przesłanek eugenicznych. Jak  wiemy, po dodatkowym posiedzeniu klubu parlamentarnego Platformy i  powrocie do prac nad tą ustawą ci sami konserwatyści, którzy pierwotnie  poparli tę ustawę, ostatecznie podnieśli rękę w zgodzie z wytycznymi  Tuska. Tak samo stało się przy okazji wielu innych głosowań, które  stawały w poprzek ich konserwatywnym poglądom.
Ale jednak w jakimś stopniu w piątek sytuacja wymknęła się premierowi spod kontroli.
– Z pewnością w jednym wymiarze coś wymknęło się Tuskowi spod  kontroli. On w sposób jednoznaczny, twardy i konfrontacyjny rzeczywiście  został sprowokowany przez ministra Gowina. Nie spodziewał się, że w  ramach tego teatru, który ci panowie urządzają już od kilku lat, również  i to przedstawienie wymknie się reżyserowi spod kontroli. Tusk w swoim  wystąpieniu położył na szali praktycznie cały swój autorytet.
Wprost oświadczył, że wygłoszona przez jego ministra opinia jest opinią rządu.
– To absurd, bo kimże jest konstytucyjny minister jego gabinetu?  Oczywiście Gowin zaznaczył, że nie jest to stanowisko rządu. Jednak w  jego ocenie jako ministra z nominacji Tuska wszystkie trzy projekty mają  wadę prawną i łamią art. 18 Konstytucji RP określający, czym w polskim  porządku prawnym jest rodzina. Tymczasem ostry i konfrontacyjny sposób  postawienia sprawy przez Tuska i wygłoszony, typowy dla niego apel,  skierowany tym razem do klubu parlamentarnego, nie przyniósł skutku, a  on sam poniósł porażkę. Tym bardziej że projekt nie był nawet skierowany  do prac w komisji, tylko został po prostu odrzucony przez większość  sejmową już w pierwszym czytaniu.
A może Tusk jako lider partii władzy jest tak samo obojętny wobec  roszczeń lewicy i lobby homoseksualnego, jak i wobec obrońców życia, i  pozbył się tylko w ten sposób problemu?
– Przyznałbym panu rację, jest tylko jedna wątpliwość. Politycy PO  już zapowiedzieli, że ten projekt wróci. Gdyby cała sprawa sprowadziła  się tylko i wyłącznie do tego, co widzieliśmy w piątek, to można byłoby  stwierdzić, że po raz kolejny byliśmy świadkami teatru w stylu: Panu  Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. I nie jest chyba tajemnicą, komu w tym  przypadku Tusk chce ten ogarek ofiarować. Jeśli ten projekt wróci, to –  nawet abstrahując od jego osobistego przekonania – będzie oznaczać, że  premier podszedł do sprawy ambicjonalnie. Z drugiej strony ma znacznie  poważniejsze problemy na głowie, przecież nikt lepiej od niego nie wie, w  jakim stanie jest dziś polska gospodarka, finanse publiczne czy rynek  pracy. Dlatego te wszystkie szopki, sprzedawanie propagandowej piany,  to, co robią od wielu miesięcy media, np. w związku z zamordowaniem  małej Madzi z Sosnowca, służy temu, by przykryć rzeczywisty stan naszego  państwa i odwrócić uwagę opinii publicznej. Choćby z tego względu Tusk  będzie zainteresowany, by tego rodzaju spory ideologiczne i  światopoglądowe rozniecać i sprowadzać debatę publiczną na marginalne  tory, a za takie uważam choćby próbę zrównania związków homoseksualnych z  instytucją rodziny. Jest to również okazja do tego, by odzyskać  inicjatywę w partii.
Czyli ma jednak problem we własnych szeregach?
– Myślę, że tak, bo sytuacja ta została dostrzeżona przez wszystkie  strony sporu politycznego w Polsce, komentatorów, politologów. Tego  rodzaju rysy i pęknięcia, przy spadku poparcia dla danej partii  politycznej, zawsze mogą się przekształcić w ruchy niekontrolowane.
Grupa polityków Platformy, która tym razem zagłosowała przeciw projektowi rządowemu, jest spójna?
– Jeśli dzisiaj mieliby do wyboru pozostać w Platformie czy ginąć za  Gowina, to zdecydowana większość z nich pozostałaby oczywiście w PO. Ale  to dzisiaj. Jednak za parę miesięcy sytuacja może ulec przyspieszeniu.  Poza tym przez cały czas istnieje alternatywa w postaci kandydatury  prof. Glińskiego jako premiera rządu pozaparlamentarnego i  konstruktywnego wniosku o wotum nieufności dla obecnego gabinetu, który  na pewno przedstawimy. Chociażby w tym aspekcie nasz wniosek nabiera  innego wymiaru, bo może się okazać, że obecna większość jest większością  kruchą.
Pana zdaniem może się powtórzyć sytuacja z piątku, a Tusk przegrać kolejne głosowanie?
– Jeśli tę grupę tzw. konserwatystów zastąpi w koalicji grupa  Palikota czy Millera, może się okazać, że PiS, PSL, Solidarna Polska i  ta właśnie część Platformy zbudują większość, a to doprowadzi do  zupełnie innej sytuacji. Jestem przekonany, że Tusk po piątkowym  głosowaniu ma pewien problem. Nie jest to oczywiście problem na skalę  rozpadu AWS czy końca rządów Leszka Millera. Nie jest to tsunami, które  zdemoluje scenę polityczną, ale na pewno pierwsze tąpnięcie i lekkie  wzburzenie politycznego oceanu w Polsce już nastąpiło.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Poniedziałek, 28 stycznia 2013
Autor: jc