Szpital na diecie
Treść
Instytut - Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka zwolnił dwie trzecie  dietetyków pracujących na szpitalnych oddziałach. Redukcja nastąpiła w  zespole, który wydawał posiłki i ustalał diety dla dzieci. Lekarze  zaznaczają, że mali pacjenci, prowadzeni przez dietetyków i dobrze  odżywieni, lepiej reagują na leczenie. Skraca się czas ich  hospitalizacji i rekonwalescencji.
- W naszym szpitalu  zatrudnionych było zbyt wielu dietetyków. Sytuacja finansowa placówki  (160 mln zł długu) wymaga szukania oszczędności. Zdecydowaliśmy więc  zrezygnować z zatrudniania dietetyka na każdym oddziale na rzecz  powołania zespołu dietetyków - wyjaśnia w rozmowie z "Naszym  Dziennikiem" Paweł Trzciński, rzecznik Centrum Zdrowia Dziecka w  Warszawie. Dietetyk zajmuje się m.in. prawidłowym i racjonalnym  odżywianiem, zwłaszcza w czasie choroby i w specjalnych stanach  organizmu ludzkiego. - Teraz jesteśmy w stanie wykonać tę samą pracę  przy mniejszej liczbie osób. Mamy dyżurnych dietetyków, którzy są  dostępni przy każdej koniecznej sytuacji. Każda osoba, która chce  uzyskać pomoc dietetyka, uzyska ją. Mamy dyżurne centrum, w którym są  najlepsi specjaliści. Część obowiązków dietetyków przejęły opiekunki  medyczne, które wydają posiłki. W sytuacji, kiedy mamy takie zadłużenie,  takie racjonalizujące ruchy są niestety niezbędne. Nasi pacjenci mieli  duży luksus, jeśli chodzi o porady dietetyków. Inne szpitale takiego  poziomu do dziś nie zapewniają. Ale to wszystko kosztowało - mówi  Trzciński.
Rodzice małych pacjentów z Centrum Zdrowia Dziecka boją  się, że teraz kwestia żywienia ich pociech zostanie zmarginalizowana.  Napisali nawet kilka pism w obronie zwalnianych dietetyków do Biura  Obsługi Pacjentów. - Przy każdej zmianie, jaką wprowadzaliśmy  dotychczas, wpływają skargi od rodziców, którzy boją się nieznanego -  komentuje Trzciński. Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie hospitalizuje  rocznie 30 tys. małych pacjentów z całej Polski. Od 2008 roku zmieniły  się zasady kontraktowania i finansowania świadczeń w lecznictwie  szpitalnym - lecznice otrzymują pieniądze z NFZ za daną usługę medyczną,  za leczenie konkretnego schorzenia. - Nie jest tam natomiast  zaznaczone, że musi tam być dietetyk. To świadczeniodawca - szpital  ustala, jak dane świadczenie wykonać - wyjaśnia krótko Trzciński. - Za  wszystko, co wchodzi w zakres świadczeń zdrowotnych, Fundusz płaci na  mocy wcześniej podpisanego kontraktu z placówką ochrony zdrowia - mówi  Andrzej Troszyński z biura prasowego Centrali Narodowego Funduszu  Zdrowia. - Nigdy nie było tak, że dietetyk był refundowany przez NFZ -  dodaje. Te argumenty nie przekonują jednak dr. n. med. Magdaleny  Białkowskiej, lekarza dietetyka z warszawskiego Instytutu Żywności i  Żywienia, która podkreśla, jak istotna jest rola prawidłowego żywienia  pacjenta w procesie leczenia. - Jeśli jest sytuacja taka, że brakuje  pieniędzy i trzeba zwalniać ludzi, to niestety pierwszą grupą do  zwalniania są dietetycy w szpitalach, w których leżą ludzie chorzy. A  tam dietetyk jest bardzo potrzebny - to on pomaga w procesie leczenia  poprzez wybór właściwej diety, która dostarcza odpowiednią ilość białka,  witamin i składników mineralnych, co może poprawiać efekty leczenia.  Jeśli dietetyków nie będzie, to niestety nasza ochrona zdrowia zamiast  się rozwijać, będzie się cofać. Dla porównania - w USA każdy człowiek,  który dba o zdrowie, oprócz lekarza pierwszego kontaktu ma do dyspozycji  konsultacje lekarza dietetyka - komentuje dr Białkowska. Liczba  chętnych do zdobycia zawodu dietetyka rośnie. Ma to związek m.in. z  wprowadzonym w marcu br. rozporządzeniem ministra zdrowia z 21 lutego  2011 roku w sprawie limitów przyjęć na studia medyczne przewidujące  więcej miejsc na studiach kształcących w zawodach m.in. właśnie  dietetyka. Jednak z powodu ciągłego niedoszacowania środków na ochronę  zdrowia (jeśli chodzi o lecznictwo szpitalne, w tym roku było to blisko 2  mln zł mniej niż w roku ubiegłym), adepci tego kierunku nie są zbyt  chętnie zatrudniani w placówkach ochrony zdrowia. Dla przykładu - w  Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Skierniewicach jest 150 miejsc na  kierunku dietetyka, w trybie studiów dziennych i zaocznych. Tymczasemw  Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Skierniewicach pracuje tylko dwóch  dietetyków.
O 75 procent mniej
Specjaliści od żywienia  podkreślają, że prawidłowe żywienie, a co za tym idzie - zatrudnianie  dietetyków w szpitalach, zdecydowanie obniża koszty leczenia. Z danych  przytaczanych przez Polskie Towarzystwo Żywienia Pozajelitowego i  Dojelitowego w raporcie na ten temat wynika, że od 30 do 50 procent  pacjentów trafiających do polskich szpitali, z powodu różnych chorób,  jest niedożywionych. Ale ponad 70 proc. z nich z objawami niedożywienia  wypisywanych jest do domów. Jak zauważają lekarze, źle odżywiony pacjent  zawyża koszty leczenia o 75 procent. Wszystko dlatego, że wydłuża się  hospitalizacja, dochodzi do zakażeń, powikłań, również rehabilitacja  przebiega o wiele dłużej. Fatalną opinię na temat stanu odżywiania w  polskich szpitalach potwierdził też ostatni dotyczący tego tematu raport  Najwyższej Izby Kontroli. W roku 2009 NIK zbadała dwanaście szpitali  publicznych w sześciu województwach. Przeprowadzono także ankietę w 125  losowo wybranych szpitalach w całej Polsce. Izba stwierdziła, że chociaż  posiłki w kontrolowanych placówkach miały odpowiednią wartość  kaloryczną, nie zapewniały odpowiedniej wartości odżywczej - w diecie  stwierdzono stosowanie wędlin niskiej jakości, niedobory produktów  zbożowych i nabiału, nadużywanie soli, nikłe stosowanie warzyw i owoców.  Nie zapewniono też bezpieczeństwa mikrobiologicznego posiłków - w  czterech szpitalach badania inspekcji sanitarnej wykryły zarówno w  posiłkach, jak i na rękach personelu kuchni szczepy bakterii będących  zagrożeniem dla zdrowia pacjentów. "Przestarzały i nieefektywny był też  system rozdzielania i przewożenia żywności - w niepodgrzewanych wózkach i  ogólnodostępnych windach posiłki narażone były na wychłodzenie i  zabrudzenie" - można przeczytać w raporcie NIK z marca 2009 roku. Według  NIK przyczyną tego stanu rzeczy było to, że w szpitalach często nie  zatrudnia się dietetyków, a jeśli już tacy specjaliści są, to nie  wykorzystuje się właściwe ich kwalifikacji - kieruje się ich do prac  pomocniczych i administracyjnych.
- Trudno oprzeć się wrażeniu, że w  zakresie żywienia chorych w szpitalu panuje u nas jakiś chaos, który,  niestety, odbija się na pacjentach. A przecież Ustawa z 30 sierpnia 1991  r. o zakładach opieki zdrowotnej w art. 20, punkcie 1, ppkt 3 mówi, że  szpital ma zapewnić przyjętemu pacjentowi pomieszczenie i wyżywienie  odpowiednie do stanu zdrowia. Notoryczne niedofinansowanie systemu  ochrony zdrowia powoduje, że dyrektorzy placówek, stojąc przed wyborem,  czy zwolnić lekarza, pielęgniarkę czy dietetyka, zwalniają tego  ostatniego - komentuje Tomasz Latos (PiS) z sejmowej Komisji Zdrowia. -  Jeśli w najbliższych latach szpitale w ogólebędą zatrudniały dietetyków,  to będzie to jeden etat na duży szpital. Dietetycy będą więc raczej  doradcami do spraw żywienia pracującymi w zakładach kosmetycznych,  sanatoriach, gastronomii niż pracownikami szpitala - dodaje Latos.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2011-08-18
Autor: jc
