Prowokacja Polsatu
Treść
"Podczas uroczystości na Jasnej Górze wierni słuchacze Radia  Maryja brutalnie zaatakowali ekipę telewizji Polsat News" - tak od  niedzieli wieczór trąbiono na antenie stacji Zygmunta Solorza,  relacjonując pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Tymczasem  pielgrzymi mówią, że to reporterzy przez całą Mszę Świętą prowokowali  modlących się ludzi. Gdy jednak ci nie reagowali na zaczepki,  dziennikarze sfingowali przepychankę, oskarżając o jej wywołanie  przypadkowych pielgrzymów.
Pan Andrzej, który miał się  rzekomo dopuścić ataku na dziennikarzy, zaznacza, że stroną atakującą  byli pracownicy Polsatu, którzy kopali go i szarpali.
"Sensacyjne"  informacje lotem błyskawicy obiegły wszystkie niemal media, które bez  sprawdzenia danych rozpowszechniały je, dodając kolejne wątki. "W pewnym  momencie podszedł mężczyzna, wyrwał mi mikrofon, uderzył mnie w twarz" -  relacjonowała na antenie Polsat News dziennikarka tej stacji Ewa  Żarska. Następnie stacja podaje, jakoby "w obronie dziennikarki stanął  operator kamery". Po chwili został on otoczony przez kilkunastu  pielgrzymów, którzy "zaczęli go kopać, bić oraz niszczyć sprzęt".
Kłamstwo goni kłamstwo
Informacji  podawanych przez media nie potwierdzają nie tylko świadkowie zdarzenia,  ale także policjanci. - Po godz. 15.20 dostaliśmy zgłoszenie, że doszło  do incydentu, w którym uczestnik pielgrzymki uszkodził kamerę jednej ze  stacji telewizyjnych. Na miejsce udali się więc policjanci i obie  strony zostały przewiezione na komisariat celem wyjaśnienia - mówi w  rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik Komendy Miejskiej Policji w  Częstochowie podinspektor Joanna Lazar. Jak dodaje, uczestniczący w XIX  Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę mężczyzna nie został -  wbrew informacjom Polsatu - aresztowany, a jedynie przesłuchany. - Po  przesłuchaniu ten 55-letni mężczyzna został zwolniony i obecnie policja  czeka na ewentualny wniosek ze strony stacji Polsat i na wycenę strat  powstałych w wyniku uszkodzenia - wyjaśnia rzecznik. Nasza rozmówczyni z  dużą rezerwą odnosi się także do szumnie podawanych materiałów stacji  Polsat, która ze szczególnym naciskiem podkreślała, jakoby Ewa Żarska  została "brutalnie pobita przez jednego z pielgrzymów". Jak informuje  podinsp. Lazar, pani Żarska podczas niedzielnego przesłuchania nie  złożyła wniosku o ściganie za pobicie i dotychczas dokument taki z jej  strony nie wpłynął. - A taki wniosek jest konieczny do wszczęcia  dalszych czynności, ponieważ pobicie jest przestępstwem ściganym z  oskarżenia prywatnego - wyjaśnia rzecznik. Podobnego wniosku pracownicy  telewizji nie złożyli też w przypadku uszkodzonego sprzętu. - Pracownicy  stacji zostali wczoraj przesłuchani na okoliczność uszkodzenia mienia,  natomiast kamera stanowi własność stacji i wymagane jest określenie,  jaka szkoda powstała i złożenie następnie wniosku o ściganie. Również  ten wniosek nie został jeszcze złożony - mówi w rozmowie z "Naszym  Dziennikiem" rzecznik.
Śledzący sprawę senator Czesław Ryszka (PiS)  zauważa, że jeśli pozew nie wpłynie, wówczas sprawa zostanie umorzona. -  Jeśli natomiast pozew zostanie złożony, wówczas obiecuję panu  Andrzejowi, że zrobię wszystko, aby otrzymał on wszelką pomoc prawną.  Mówię "jeśli", gdyż wiele wskazuje na to, że Polsat pozwu nie złoży,  ponieważ to pracownicy tej stacji rozpoczęli bójkę, co może potwierdzić  wielu świadków - dodaje senator Ryszka. Dowodem świadczącym przeciwko  stacji Polsat będą z pewnością filmy, które nagrywali świadkowie zajścia  telefonami komórkowymi.
Pielgrzymi, z którymi rozmawialiśmy,  podkreślają, że pracownicy Polsat News od samego początku zachowywali  się podczas Mszy św. niestosownie, głośno komentowali i wyśmiewali  homilię, a także wypowiedzi dyrektora Radia Maryja o. Tadeusza Rydzyka,  Jarosława Kaczyńskiego oraz pozostałych rodzin ofiar katastrofy  smoleńskiej, którzy uczestniczyli w Eucharystii. - Widać było, że  nudzący się podczas Mszy św. dziennikarze od samego początku szukali  jakiegoś ciekawszego tematu, zaczepnie komentując padające słowa i bez  zgody filmując reakcje modlących się. Pod koniec Mszy św. podenerwowana  dziennikarka odbierała też liczne telefony, po których ekipa  przemieściła się w miejsce bardziej zatłoczone - zauważa jedna z  obecnych na Jasnej Górze kobiet. - Widziałam, jak kilka osób podchodziło  do nich, pytając o akredytację, na co oni odpowiadali, że ją posiadają.  Tymczasem wiemy, bo mówił o tym ojciec Tadeusz, że żadne z mediów o  akredytację nie wystąpiło - mówi z kolei w rozmowie z naszą redakcją  pani Małgorzata Kotlarczyk z Krakowa. - Samego zajścia nie widziałam,  jednak gdy ci państwo z Polsatu opuszczali już Błonie, przechodzili obok  mnie i mojego męża, zapytałam ich, czy są wreszcie zadowoleni, bo  widziałam wcześniej znudzenie na ich twarzach. Wówczas rozpromieniona  pani Żarska odpowiedziała, że tak, że "mają to, co chcieli" i że  "właśnie to pokażą" - dodaje pani Małgorzata.
Agresja wobec pielgrzymów
-  Samo to, że ktoś wchodzi na miejsce modlitwy bez pytania i reprezentuje  takie zachowanie, o jakim mówią mi słuchacze i uczestnicy XIX  Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, jest olbrzymim  nadużyciem ze strony tych pseudodziennikarzy. Tak nie można postępować.  Ci ludzie nie dość, że nie mieli potrzebnej akredytacji - ponieważ nikt  od nich w tym celu się do nas nie zgłaszał - to jeszcze zachowywali się  agresywnie. Wielu pielgrzymów, którzy przybyli na Jasną Górę, mówi o tym  wyraźnie na antenie Radia Maryja - podkreśla o. dr Tadeusz Rydzyk CSsR w  rozmowie z "Naszym Dziennikiem". - Wchodzenie podstępnie i z ukrytymi  mikrofonami na teren modlitwy, nagrywanie bez zgody filmowanych osób i  zachowanie się w sposób, który jest manifestacją nieposzanowania ludzi  modlących się, jest działaniem wbrew wolności i powadze wydarzenia  liturgicznego - zauważa dyrektor Radia Maryja.
Zastrzeżenia budzi  także postawa policji, która "przychodzi na miejsce modlitwy i siłą  wyprowadza jedną z modlących się osób". - Pytam: jakim prawem tak  postąpiono? Jakim prawem policja wyciąga spokojnego człowieka z miejsca  sprawowania Liturgii tylko dlatego, że wezwą ich jacyś  pseudodziennikarze? Poza tym dowiedziałem się, że przybyli na miejsce  policjanci zwracali się do tego człowieka brutalnym językiem i  prowadzili go jak przestępcę. To nadużycie i stosowanie przemocy, które  nie zdarza się w cywilizowanym kraju - puentuje dyrektor Radia Maryja.
To Polsat mnie zaatakował
Zaskoczony  tym, co usłyszał i przeczytał na swój temat w mediach, jest pan Andrzej  z Katowic, wobec którego oskarżenia wysuwa Polsat News. - Do  przepychanki rzeczywiście doszło, ale była ona celowo wywołana przez  dwoje pracowników stacji Polsat. W żadnym też momencie nie uderzyłem  pani Żarskiej, tylko odepchnąłem jej rękę, w której trzymała mikrofon,  gdyż nie reagowała na moje kilkakrotne prośby, by mnie nie nagrywać -  zaznacza. Dodaje również, że to wobec niego operator Polsat News użył  siły. - Po drobnej przepychance z panią Żarską odwróciłem się i chciałem  odejść. Jednak kiedy zrobiłem kilka kroków, nagle poczułem mocne  kopnięcie z tyłu, po którym poleciałem do przodu. Gdy łapałem równowagę,  nagle przede mną znów pojawiła się pani Żarska, trzymając nisko  mikrofon i śmiejąc mi się w twarz. Zrozumiałem, że czekała na jakieś  niestosowne słowa z moich ust, ale nie dałem się sprowokować. Odwróciłem  się też, by zobaczyć, kto mnie tak mocno kopnął - i zobaczyłem jej  kolegę operatora - mówi pan Andrzej.
Rzecznik Komendy Miejskiej  Policji w Częstochowie zaprzeczyła też kolejnym doniesieniom mediów,  jakoby podczas przesłuchiwania pana Andrzeja przed komisariatem zebrały  się tłumy "rozjuszonych pielgrzymów", w sposób agresywny domagających  się wypuszczenia zatrzymanego. Podobne kłamliwe informacje mogliśmy  usłyszeć nie tylko w Polsat News, ale także przeczytać chociażby na  stronie Wiadomości24.pl, na której napisano: "Mężczyzna, który  zainicjował atak, został aresztowany. Pielgrzymów-fanatyków jedynie to  rozjuszyło - atakowali nawet funkcjonariuszy policji, a potem zebrali  się pod komisariatem w Częstochowie, gdzie głośno i agresywnie domagali  się uwolnienia aresztowanego mężczyzny". - Nie mieliśmy absolutnie  żadnych incydentów związanych z jakąkolwiek agresją ze strony  pielgrzymów czy związanych z incydentami pod komisariatem - prostuje  podinspektor Lazar. Zaskoczony podobnymi informacjami pojawiającymi się w  mediach jest także pan Lechosław z Bytomia (nazwisko do wiadomości  redakcji), znajomy oskarżanego przez stację Polsat pana Andrzeja. - Gdy  wracałem po spowiedzi, otrzymałem nagle telefon od Andrzeja, który  powiedział mi, że jest na komisariacie i że za chwilę będzie  przesłuchiwany. Poszedłem więc na miejsce, by czegoś się dowiedzieć, i  spędziłem tam dłuższy czas. I ani gdy przyszedłem, ani później, przed  komisariatem nie widziałem żadnego zbiorowiska. Jedyne osoby, które tam  były, to kilku funkcjonariuszy policji, ja, jeszcze jeden znajomy  Andrzeja i prawdopodobnie dwóch pracowników Polsatu - wyjaśnia pan  Lechosław. Podinspektor Lazar dodaje także, że wbrew pojawiającym się w  mediach informacjom, przesłuchiwany nie stawiał oporu policjantom. -  Mężczyzna nie zachowywał się agresywnie względem policjantów i także  podczas przesłuchania był spokojny - podkreśla.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2011-07-12
Autor: jc
