Prezydent pyta o granice gospodarki rynkowej
Treść
Prawo do edukacji i ochrony zdrowia - to zdaniem prezydenta Lecha  Kaczyńskiego dziedziny, które nie mogą w całości zostać poddane gospodarce  rynkowej. W ocenie głowy państwa, ochrona zdrowia w naszym kraju powinna opierać  się na zasadzie solidarności.
Specjaliści od ochrony zdrowia na  zorganizowanej przez Kancelarię Prezydenta RP konferencji dyskutowali w sobotę  kwestie wpływu światowego kryzysu gospodarczego na ochronę zdrowia, a także  podsumowali trendy określające poziom zdrowia Polaków. Zdaniem prezydenta Lecha  Kaczyńskiego, ochrona zdrowia i edukacja są dziedzinami, które w jak  najmniejszym stopniu powinny być poddane prawom rynku. - Służba zdrowia w  możliwie dużym stopniu powinna być oparta na regule solidarności i  sprawiedliwości społecznej oraz chroniona przed wpływem reguł rynkowych -  powiedział Lech Kaczyński, podsumowując konferencję. Prezydent zauważył, że  prezentowanie takiego podejścia do ochrony zdrowia nie jest łatwe, gdyż naraża  się na oskarżenia o przekonania socjalistyczne. A oskarżenia takie w Polsce,  która doświadczyła socjalizmu, mają bardzo negatywny wydźwięk. Jak jednak  zaznaczył, swojego poglądu w tej sprawie nie zmieni. - Musimy szukać systemu,  który będzie systemem solidarnym, zdając sobie sprawę z tego, że będzie to  kosztowało podatnika - mówił prezydent. Zdaniem Lecha Kaczyńskiego, w dobie  kryzysu gospodarczego nie ma podstaw do dokonywania cięć w ochronie zdrowia,  gdyż system ten jest i tak bardzo niedoinwestowany. Minister zdrowia Ewa Kopacz  przekonywała, że rząd robi wszystko, aby polityka oszczędności nie dotknęła  pacjenta. - W Polsce nikt nie umiera i nie umrze na ulicy z powodu oszczędności  - zapewniała minister zdrowia. Według Kopacz, jednymi z pierwszych działań,  jakie podjął obecny rząd po objęciu władzy, były te nakierowane na  racjonalizację wydatków w ochronie zdrowia i poprawę sytuacji pacjenta. Minister  Kopacz chwaliła się m.in. zwiększeniem nakładów na świadczenia  onkologiczne.
Uczestnicy konferencji podsumowali też stan zdrowia Polaków i  trendy, jeśli chodzi o długość życia Polaków i choroby, na jakie zapadamy. Jak  się okazuje, po 1989 roku mieliśmy do czynienia z wyraźnym przyrostem długości  życia Polaków. - Wygląda na to, że demokracja służy zdrowiu - podsumował prof.  Witold Zatoński z Centrum Onkologii w Warszawie. 
Według Zatońskiego, w  okresie PRL, w latach 1960-1990, średnia długość życia Polaków spadła o 2  procent, co jest raczej charakterystyczne dla okresu wojennego. Wyraźnie zaczęła  natomiast rosnąć w latach 90. i zwiększyła się o około 5 lat. A to też dzięki  temu, że zaczęliśmy się lepiej odżywiać. Obecnie przyrost oczekiwanej długości  życia wyraźnie jednak słabnie, co zdaniem prof. Zatońskiego wskazuje na potrzebę  prowadzenia świadomej polityki zdrowotnej. W zwiększaniu długości życia mamy  jednak jeszcze spore rezerwy. Z zaprezentowanych danych wynika, że przeciętny  Estończyk w wieku 50 lat może jeszcze liczyć na 9 lat życia w pełnym zdrowiu,  Polak - na 16 lat, ale Skandynawowie już na 25 lat. To, co bardzo niekorzystnie  wpływa na długość życia Polaków, to - według Zatońskiego - spożycie alkoholu,  które ostatnio wyraźnie wzrosło, i papierosów. Moda na papierosy i alkohol to  także przyczyna zmniejszenia się długości życia, co obserwowano za czasów PRL.  Uwagi co do szkodliwości palenia i picia alkoholu potwierdzał prof. sir Richard  Peto z Uniwersytetu w Oxfordzie. Zwracał uwagę m.in. na to, że działania państwa  na rzecz zwiększenia opodatkowania papierosów oraz alkoholu i wynikająca z nich  sprzedaż tych używek wyraźnie przekładały się w następnych latach na spadek  umieralności. Jak przekonywał, w Rosji, gdzie pije się więcej niż u nas,  przeciętny Rosjanin żyje 12 lat krócej niż Polak, a Rosjanka o 5 lat krócej niż  Polka. Profesor Jacek Jassem, przewodniczący Środkowoeuropejskiej Grupy  Onkologicznej, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii w Gdańsku, przekonywał  z kolei do jak najszybszego wprowadzenia ustawy o zakazie palenia w miejscach  publicznych, którą przygotował już dla Sejmu poprzedniej kadencji.
Artur  Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-05-25
Autor: wa