Panaceum Tuska na drożyznę
Treść
Jeszcze nie tak dawno nazwa sieci dyskontów spożywczych Biedronka,  należących do portugalskiej grupy Jeronimo Martins, padała najczęściej w  kontekście łamania praw pracowniczych. Od wczoraj jednak robienie  zakupów w Biedronce stało się receptą rządu na drożyznę. Zakupy w  portugalskiej sieci zachwalał sam premier Donald Tusk.
O tym,  że drożyzna stała się faktem, wie każdy, kto robi codzienne zakupy w  sklepie spożywczym. Dla rządzących, którzy są oskarżani przez opozycję o  doprowadzenie realizowaną polityką do wyraźnego wzrostu cen  podstawowych artykułów żywnościowych, nie jest to wygodny temat. I  zapewne nie przypadkiem sejmową debatę nad drożyzną - w związku z  projektami ustaw opozycji: Prawa i Sprawiedliwości oraz SLD, o dodatkach  pieniężnych dla najuboższych w związku z wyraźnym wzrostem cen -  planuje się przeprowadzić niemal pod osłoną nocy. Według wstępnego planu  obrad rozpoczynającego się dziś posiedzenia Sejmu pierwsze czytanie  poselskiego projektu ustawy o zwrocie osobom fizycznym niektórych  wydatków związanych z zakupem odzieży i dodatków odzieżowych dla  niemowląt oraz obuwia dziecięcego zaplanowano tuż przed godziną 22.00.
Dla  polityków Platformy jest to wstydliwy temat, zwłaszcza gdy przypomnimy  sobie debatę z kampanii parlamentarnej w 2007 roku Donalda Tuska z  ówczesnym premierem Jarosławem Kaczyńskim. Lider Platformy zaczął  przepytywać wtedy Kaczyńskiego o ceny podstawowych artykułów. - Czy pan  premier mógłby odpowiedzieć dzisiaj na pytanie, czy wie, ile podrożały  naprawdę podstawowe dla ludzi niezamożnych artykuły w ciągu dwóch lat  waszych rządów. Pytam o chleb, o ziemniaki, o jabłka, o kurczaki, o gaz  ziemny i o benzynę - mówił wtedy Donald Tusk. By przekonać wyborców,  przewodniczący Platformy stwierdził ponadto: "Gospodarka, z mojego  punktu widzenia, to przede wszystkim portfele zwykłych ludzi". Po trzech  i pół roku rządów ekipa Donalda Tuska sprawiła jednak, iż te portfele  zwykłych ludzi stały się wyraźnie chudsze. Dziś w związku z faktyczną  drożyzną te same pytania można zadać Donaldowi Tuskowi. 
Premier ma  jednak dla obywateli sposób na uniknięcie drożyzny. Z pomocą przyszła  sieć portugalskich dyskontów spożywczych, która dotychczas najczęściej  trafiała na czołówki mediów z powodu oskarżeń o łamanie praw  pracowniczych. Donald Tusk wyznał wczoraj, iż jego rodzina i znajomi  kupują w Biedronce. - W Sopocie na Niepodległości czy moje dzieci na  Hallera we Wrzeszczu mają w najbliższym sąsiedztwie te sklepy i bardzo  je sobie chwalą. (...) Nie są szczególnie bogaci, ale też nie cierpią  jakiejś szczególnej biedy, więc muszę sprostować te fałszywe pogłoski  dotyczące tej sieci - mówił premier. 
Temat Biedronki wywołała  wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego po wtorkowej wyprawie - w asyście  fotoreporterów i operatorów kamer - na zakupy do osiedlowego sklepu. Po  dokonaniu zakupów i sprawdzeniu paragonu prezes PiS stwierdził, iż  kosztowały one dwukrotnie więcej niż wtedy, gdy to obecny premier  odpytywał go z cen. Od razu pojawiły się zarzuty ze strony polityków  Platformy, iż prezes PiS umyślnie wybrał "najdroższy" sklep. -  Oczywiście moglibyśmy iść do Biedronki, ale Biedronka to jest jednak  sklep dla najbiedniejszych. Poszliśmy do sklepu przy osiedlu, który jest  wygodny, gdzie z łatwością można kupować. Takiego sklepu, z którego  chociażby z pośpiechu ludzie muszą korzystać - mówił Kaczyński. 
Na  specjalnej konferencji wystąpili wczoraj politycy Platformy, oskarżając  Kaczyńskiego, iż dzieli społeczeństwo, stwierdzając, że Biedronka jest  sklepem dla najbiedniejszych. - Dzielił Polskę na liberalną i solidarną,  na prawdziwych i nieprawdziwych Polaków, teraz dzieli klientów na tych  normalnych i tych najbiedniejszych - mówił poseł PO Cezary Tomczyk. 
Nerwowe  reakcje polityków Platformy na pytania o drożyznę i próby odwracania  przez nich kota ogonem przestają jednak dziwić w tym roku wyborczym, w  którym to od tego zwykłego obywatela stykającego się na co dzień z  drożyzną będzie zależeć, czy ponownie zdecyduje, by powierzyć  przypilnowanie swojego portfela ekipie Donalda Tuska. 
W odróżnieniu  od znajomych i rodziny premiera, którzy chcą bądź wolą zostawiać swoje  pieniądze w Biedronce, coraz większa część naszego społeczeństwa  przestaje jednak mieć ten wybór i nawet gdyby wolała wydać pieniądze w  sklepie osiedlowym, sytuacja zmusza je do robienia zakupów w najtańszych  dyskontach.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-03-24
Autor: jc