Paktowanie Tuska z euro
Treść
 			Pakt Euro Plus, wystąpienie Radosława Sikorskiego w Berlinie,  a obecnie próba przyciągnięcia Polski przez Niemcy do nowego  międzyrządowego paktu na rzecz euro - to kolejne kroki w kierunku  narażania suwerenności kraju za tzw. stabilność. Europejskie zasady  ścisłej dyscypliny budżetowej nakazujące redukowanie deficytu za wszelką  cenę przekreślą szanse rozwojowe Polski. 
Niemcy i Francja przygotowują nowy pakt stabilności, który zamierzają  przedstawić krajom UE na grudniowym szczycie - informują niemieckie  media. Ma on dotyczyć harmonizacji systemów emerytalnych i podatkowych,  jednolitych zasad dyscypliny budżetowej, wprowadzenia limitów zadłużenia  i deficytów budżetowych, a także kontroli budżetów narodowych.
- Pakt stabilności jest rozwiązaniem rezerwowym, na wypadek gdyby nie  udało się szybko porozumieć w sprawie zmiany traktatu UE w kierunku  zwiększenia dyscypliny budżetowej - powiedział szef niemieckiego MSZ  Wolfgang Schaeuble.
Do zmiany traktatu potrzebna jest zgoda wszystkich 27 krajów  członkowskich, o którą trudno, a ponadto - czas na ratyfikację zmian  przez parlamenty narodowe.
Nowy niemiecko-francuski pakt stabilności ma formę traktatu  międzyrządowego, a nie umowy o charakterze unijnym. Będzie on  przedstawiony do podpisania nie tylko krajom eurostrefy, ale także ma  być otwarty na inne państwa członkowskie UE. Niemcy i Francja liczą na  pozyskanie do paktu Polski i Szwecji - podał wczoraj niemiecki dziennik  "Bild". Komisja Europejska oraz Wielka Brytania nie będą w tej sprawie  konsultowane.
Informacja o przygotowaniu nowego międzyrządowego paktu stabilności  rzuca snop światła na dotychczasowe poczynania rządu Tuska, takie jak  głos ministra Radosława Sikorskiego za federalizacją Europy czy  wcześniejszy akces Polski do Paktu Euro Plus, który także, wprawdzie w  miękki sposób, obliguje państwa do wzmocnienia dyscypliny budżetowej,  podniesienia wieku emerytalnego, zmian podatkowych, etc. W gronie  polskich ekonomistów panuje pogląd, że podłączenie Polski pod  niemiecko-francuski projekt przekreśli szanse rozwoju kraju. Dlaczego?
- Europejska rachunkowość budżetowa zawiera fundamentalny błąd, który  polega na tym, że jednakowo traktuje zarówno wydatki budżetowe (i  związany z nimi deficyt) na bieżące potrzeby społeczne, jak i wydatki na  rozwój. To powoduje, że faworyzuje ona te kraje, które posiadają już  wysoko rozwiniętą infrastrukturę wzrostu (wybudowane drogi, autostrady,  nowoczesną infrastrukturę informatyczną i telekomunikacyjną, powszechny  dostęp do internetu, sieć instytutów naukowo-badawczych, nowoczesnych  placówek kształcenia) - wyjasnia dr Cezary Mech, były wiceminister  finansów. - Polska jest krajem, który tę infrastrukturę musi dopiero  wybudować, bo jest to podstawowy warunek, aby w naszym kraju mogły  powstawać nowoczesne stanowiska pracy, które tworzą dużą wartość dodaną,  zwiększają konkurencyjność kraju na arenie międzynarodowej i nakręcają  wzrost gospodarczy - podkreśla finansista. Budowę infrastruktury - jak  tłumaczy - można finansować na dwa sposoby. Pierwszy polega na tym, że  oszczędzamy (redukujemy deficyt) i podnosimy podatki, a drugi polega na  tym, że zaciągamy kredyt na inwestycję prorozwojową (tj. zwiększamy  deficyt budżetowy), który potem spłacamy (redukujemy deficyt) dzięki  zwiększonym przychodom podatkowym.
Przystąpienie Polski do nowego paktu stabilności, w którym ma  obowiązywać ścisła dyscyplina budżetowa, zamknie nam możliwość  korzystania z drugiego sposobu finansowania rozwoju, a więc inwestycje  będziemy musieli prefinansować wyłącznie sami, z własnych podatków. W  takim wypadku nigdy nie dogonimy krajów rozwiniętych, a wręcz przeciwnie  - gospodarczo będziemy się zwijać, a przedsiębiorcy i pracownicy będą  emigrowali z Polski, bo albo tej infrastruktury nie będzie, albo będą  uciekać przed wysokimi podatkami.
- Ów błąd w rachunkowości europejskiej dobrze ilustruje porównanie z  rachunkowością przedsiębiorstw. W biznesie obowiązuje zasada (tzw. NPV  inwestycji), że jeśli jest dobry pomysł, są ludzie do pracy, jest popyt -  firma bierze kredyt i produkuje, a przedsiębiorstwo oceniane jest za  końcowe wyniki finansowe, a nie na podstawie tego, jak duży wzięło  kredyt. Tymczasem w rachunkowości budżetowej kredyt na realizację  najlepszego, spłacającego się w przyszłości pomysłu traktowany jest jako  deficyt budżetowy. Przyjęcie restrykcyjnych zasad ograniczających  deficyt przesądza zatem o tym, że nie może kredytować swego rozwoju -  wyjaśnia dr Mech.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik Piątek, 2 grudnia 2011, Nr 280 (4211)
Autor: au