Komisja działa bez pośpiechu
Treść
Specjalna Komisja Dyscyplinarna powołana w poniedziałek przez zarząd  Polskiego Związku Narciarskiego w związku ze sprawą dopingową Kornelii  Marek bez pośpiechu przystępuje do prac. Dziś odbędzie się pierwsze  posiedzenie, ale jego charakter będzie czysto organizacyjny.
Według  wstępnych deklaracji działaczy Polskiego Związku Narciarskiego, sprawa  stosowania przez Kornelię Marek niedozwolonych środków dopingowych ma  zostać zbadana w ciągu kilkunastu dni. Ostateczne wnioski ma postawić  powołana w poniedziałek Komisja Dyscyplinarna. Do tej pory zarząd PZN  zawiesił Marek w prawach zawodnika i w trybie natychmiastowym zwolnił z  pracy jej fizjoterapeutę Witalija Trypolskiego. - Sprawa Marek wymaga  dalszego postępowania, podejmowania kolejnych decyzji, dlatego  zwołaliśmy nadzwyczajne posiedzenie zarządu PZN, w którym uczestniczył  przedstawiciel Ministerstwa Sportu i Turystyki Rafał Piechota. Będzie on  też członkiem czteroosobowej komisji - powiedział prezes PZN Apoloniusz  Tajner. Oprócz Piechoty w pracach komisji mają brać udział: Zbigniew  Waśkiewicz (wiceprezes PKOl, prezes Polskiego Związku Biathlonu, rektor  AWF Katowice), Szymon Krasicki (Kierownik Katedry Teorii i Metodyki  Sportów Zimowych AWF Kraków) oraz Maria Twardoch (przewodnicząca Komisji  Rewizyjnej PZN). Na razie nie podjęto żadnych decyzji co do stypendiów  dwóch pozostałych zawodniczek (oprócz Justyny Kowalczyk) startujących w  olimpijskiej sztafecie - Sylwii Jaśkowiec i Pauliny Maciuszek. 
Obecnie  ani zawodniczka, ani osoby z jej zaplecza nie przyznały się do  stosowania czy podawania środków dopingujących. Jednak według pierwszych  ustaleń, zastrzyki robił zawodniczce tylko fizjoterapeuta. Czy jednak  miał świadomość, jakie substancje wstrzykuje Marek? Czy laboratorium  badające próbkę nie pomyliło pobranych do badań materiałów? W ocenie  zarówno PZN, jak i PKOl, w rozwiązaniu zagadki mogłaby pomóc  konfrontacja zawodniczki z Trypolskim. Taki scenariusz staje się jednak  coraz mniej realny. Fizjoterapeuta powrócił na Ukrainę i nie wiadomo,  kiedy i czy w ogóle zamierza pojawić się w Polsce oraz czy zechce  składać dodatkowe wyjaśnienia w związku ze sprawą. Dzisiaj odbędzie się  organizacyjne posiedzenie, na którym komisja będzie musiała podjąć  decyzję dotyczącą dalszego postępowania. Sam fizjoterapeuta potwierdził,  że robił Marek zastrzyki, ale jak przyznał, były to dozwolone  substancje. Nie chciał jednak powiedzieć, jakie. W sprawie głos zabrała  także nasza mistrzyni Justyna Kowalczyk, która wczoraj powróciła do  kraju. Pytana o doping u Marek uznała, że zawodniczka powinna wziąć całą  odpowiedzialność na siebie. Jak dodała, ona sama w swojej karierze  miała taki przykry incydent i tak właśnie uczyniła. Kowalczyk  podkreśliła, że zawodnicy światowej klasy muszą bardzo uważać; w czasie  biegu nie biorą napojów od nieznanych im osób i w niezamkniętych  pojemnikach. - Naprawdę tak uważamy. Przyjmowanie od kogoś zastrzyków,  nie wiedząc co to jest? Dla mnie to nie mieści się w żadnych granicach -  dodała.
Marcin Austyn
Nasz   Dziennik 2010-03-24
Autor: jc