Kombatanci: Mamy do marszałka wielki żal
Treść
W przeddzień obchodów 88. rocznicy Cudu nad Wisłą i Święta Wojska Polskiego z kombatantami spotkał się w sejmowych ogrodach marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Ale na spotkanie przybyło niewielu przedstawicieli organizacji kombatanckich, bo mają żal do Komorowskiego za jego słowa wypowiedziane podczas obchodów 64. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego i za blokowanie uchwały Sejmu w sprawie ludobójstwa Polaków na Wołyniu dokonanego przez Ukraińców. - To jest wiara, że warto prezentować postawę zdecydowaną w obronie własnej Ojczyzny, własnych granic, interesów narodowych, pokazywać determinację i wolę walki, to się zawsze opłaca. Ale warto pamiętać właśnie dlatego, że mamy w sobie wielkie doświadczenie roku 1920. Warto pamiętać, że każda zwycięska wojna oznacza zwycięstwo w postaci pokoju - mówił do zgromadzonych Bronisław Komorowski. Jak podkreślali w rozmowach z nami kombatanci, ich niezbyt liczna reprezentacja na spotkaniu u marszałka jest wymowna, ponieważ mają do Komorowskiego wielki żal za słowa, które padły z jego ust podczas obchodów 64. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Marszałek stwierdził wtedy w Sejmie, że rozpatrywanie powstania pod kątem osiągnięcia celów politycznych czy militarnych nie ma sensu, że ani pierwszego, ani ostatniego dnia powstania nie było żadnych szans na zwycięstwo. Kombatanci również dobrze pamiętają zablokowaną przez marszałka Komorowskiego uchwałę w sprawie rzezi wołyńskiej i jednoczesne nadanie biegu sprawie uchwały dotyczącej burzenia cerkwi prawosławnych na Chełmszczyźnie w 1938 roku. - Dziś mówił bardzo ładnie, ale wcześniej w Sejmie, kiedy chcieliśmy, żeby potępić UPA, powiedział, że to nie UPA mordowała Polaków, tylko Rosjanie. To było albo przejęzyczenie, albo zwykła złośliwość. A zamiast tego wypuszczono sprawę o tym, że Polacy niszczyli cerkwie. Dlatego dziś na tym spotkaniu jest nas, kombatantów, tak mało, bo jesteśmy bardzo rozżaleni na pana marszałka - powiedział nam Zygmunt Mogiła-Lisowski, prezes towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia. Jak dodaje, był oburzony, kiedy marszałek Komorowski powiedział, że Powstanie Warszawskie nie było warte działań i żadnego celu nie osiągnięto. - Marszałek jest młody, on tamtego okresu nie pamięta, my pamiętamy, że Powstanie Warszawskie i tak by wybuchło. Marszałek w ogóle nie powinien był powiedzieć, że Powstanie Warszawskie nie było potrzebne, chociaż w imię tych setek tysięcy wymordowanych Polaków. To nawet mu nie wypadało - twierdzi Mogiła-Lisowski. - To, co powiedział o powstaniu, to wierutna bzdura i kłamstwo, a to spotkanie jest zorganizowane dla zasady, żeby nikt nie mógł potem powiedzieć, że go nie było - dodał smutno inny kombatant Witold Ostrowki. Izabela Borańska "Nasz Dziennik" 2008-08-16
Autor: wa