Eliminacje piłkarskich mistrzostw świata
Treść
Polscy piłkarze w rekordowych rozmiarach rozbili wczoraj w Kielcach San  Marino 10:0 (4:0) w meczu grupy 3. eliminacji mistrzostw świata. Rafał Boguski  zdobył najszybszą bramkę w historii naszej narodowej drużyny, a zawodnicy raz  jeszcze zamanifestowali solidarność z trenerem Leo Beenhakkerem. Od pierwszej do  ostatniej minuty nasi grali z pasją, jakiej chcielibyśmy oczekiwać od nich  zawsze. 
Potyczka z amatorami z San Marino była dla Biało-Czerwonych  okazją do rehabilitacji za sobotnią klęskę w Belfaście i zarazem szansą poprawy  spadających notowań Leo Beenhakkera. Nic dziwnego, że od samego początku ich  poczynania cechowała wyjątkowa determinacja i zaangażowanie. Upłynęło zaledwie  26 s i przyniosło to wymierny efekt - Jacek Krzynówek popędził lewą stroną,  dokładnie podał do Rafała Boguskiego, a ten spokojnym strzałem zdobył pierwszego  gola. Jak wyliczyli statystycy, najszybszego w historii występów naszej  narodowej drużyny. Chwilę później Biało-Czerwoni podbiegli do Beenhakkera, by  zamanifestować solidarność z Holendrem. Polacy grali dobrze, na tle słabego  rywala imponowali nie tylko umiejętnościami, ale i pasją. W 18. min zebrali  drugi owoc: znów asystował Krzynówek, a w roli głównej wystąpił Euzebiusz  Smolarek. Niespełna 10 min później było już 3:0 - Polacy przeprowadzili akcję  meczu, Mariusz podał do Roberta Lewandowskiego, ten sprytnie zgrał do  Boguskiego, który uderzył jak podręczniki nakazują, dokładnie przy słupku.  Kolejne okazje mieli obaj Lewandowscy, Mariusz trafił w poprzeczkę, wreszcie tuż  przed przerwą Robert efektownie uderzył głową i zrobiło się 4:0. 
Goście w  tym momencie przerazili się nie na żarty, bo zajrzało im w oczy widmo  katastrofy. Polacy nie zamierzali bowiem poprzestać na wysokim prowadzeniu,  mieli ochotę zadawać kolejne ciosy. Już w 50. min udowodnili, iż nie żartują,  gdy ładną, zespołową akcję wykończył z bliska Ireneusz Jeleń. Za moment ten sam  piłkarz mógł trafić raz jeszcze, chybił. Co się jednak odwlecze... W 60. min  Roger dośrodkował z rzutu wolnego, Smolarek trafił w poprzeczkę, piłka odbiła  się od jednego z rywali i wpadła do bramki. Goście jeszcze się nie otrząsnęli,  gdy stracili kolejnego gola. Tym razem wyjątkowej urody: Mariusz Lewandowski  przepięknie przymierzył z kilkunastu metrów w samo "okienko". Bramka - palce  lizać. Polacy jednak nie zwalniali, nadal parli do przodu z wielką pasją, raz za  razem przyprawiając załamanych rywali o drżenie serca. W 73. min raz jeszcze  trafił Smolarek, sprowadzając rywali na deski. To był już prawdziwy nokaut, ale  na tym się nie skończyło. W 81. min po raz kolejny na listę strzelców wpisał się  Smolarek, a dzieła zniszczenia dokończył Marek Saganowski. Polacy wygrali w  rekordowych rozmiarach, ale ważniejsze od wyniku było serce, z jakim do swych  obowiązków podeszli. Szkoda, że tej pasji zabrakło im w sobotę... 
Piotr  Skrobisz 
Polska - San Marino 10:0 (4:0) 
Bramki: Boguski  (1., 27.), Smolarek (18., 60., 72., 81.), R. Lewandowski (45. - głową), Jeleń  (50.), M. Lewandowski (63.), Saganowski (88.). Polska: Fabiański - Wasilewski,  Dudka, Bosacki, Krzynówek - Jeleń (71. Błaszczykowski), M. Lewandowski, Roger,  Smolarek - Boguski (80. Saganowski). - R. Lewandowski (65. Sosin). 
"Nasz Dziennik" 2009-04-02
Autor: wa