Co z tą gospodarką
Treść
Gdzie indziej jest jeszcze gorzej - zdawał się odpowiadać rząd na pytanie  prezydenta, jak faktycznie wygląda sytuacja Polski i jakie działania rząd  zamierza podjąć, by złagodzić skutki kryzysu gospodarczego dla naszego kraju. Z  przedstawionej wczoraj przez ministra finansów Jacka Rostowskiego informacji  rządu na temat sytuacji gospodarczej Polski i finansów państwa nie  dowiedzieliśmy się jednak, dokąd rząd Donalda Tuska prowadzi naszą gospodarkę.  Zapewne dlatego, iż sam tego nie wie. W wystąpieniu premiera słowo "kryzys"  padło 26 razy. Na próżno jednak było w nim szukać choćby bladego cienia recepty,  jak sobie z nim poradzić. 
Ostatni dzień obrad Sejmu przed wyborami  do Parlamentu Europejskiego nie mógł przebiec zgodnie z przyjętym harmonogramem,  zwłaszcza że wcześniej posłowie nie zaplanowali żadnej burzliwej debaty, podczas  której mogliby ten ostatni raz przed wyborami zaakcentować swoje poglądy. Zmiana  porządku obrad wielkiego zdumienia więc nie wzbudziła. Orędzie w Sejmie w  sprawie sytuacji gospodarczej Polski zapragnął wygłosić prezydent Lech  Kaczyński, a słów głowy państwa bez odpowiedzi nie pozwolił sobie zostawić  premier Donald Tusk. Jako że Konstytucja w artykule 140 wprost stwierdza, że  prezydenckiego "orędzia nie czyni się przedmiotem debaty", tęgie głowy rządzącej  koalicji wymyśliły, iż po orędziu rząd przedstawi posłom informację, o, a jakże,  sytuacji gospodarczej kraju, nad którą podebatować już sobie można.  
Informacje, jakie rząd przekazuje społeczeństwu o tym, co dzieje się w  naszej gospodarce, oceniać można gorzej niż niedostateczne. Mija połowa roku, a  obowiązujący budżet państwa praktycznie nie może być realizowany, gdyż jego  założenia są nierealne. A o tym, że parametry przyjęte do tworzenia budżetu nie  przystają do rzeczywistości, mówili ekonomiści już na etapie konstruowania  ustawy budżetowej. Minister finansów wysyła natomiast sprzeczne sygnały -  najpierw opowiada, że w 2012 roku wejdziemy do strefy euro, mimo że jest  oczywiste, że choćby ze względu na sytuację gospodarczą w Europie nie jest to  możliwe, a następnie informuje, iż proces wejścia do unii walutowej jednak  "trochę się opóźni". Innym razem, zwracając się do Polaków, stanowczo stwierdza,  że prognoza Komisji Europejskiej o grożącej Polsce recesji jest błędna, a  niedługo później, już w zagranicznej prasie, opowiada, iż prognozy KE jednak  mogą okazać się trafne.
Tego typu sytuacje sprawiają, że prezydent mógł  znaleźć, oprócz zbliżających się wyborów, merytoryczny powód, aby zadać rządowi  niewygodne pytanie: jaka jest właściwie sytuacja polskiej gospodarki. - W  imieniu Polek i Polaków jestem uprawniony zadać pytanie: Jaka jest sytuacja  gospodarcza i co rząd zamierza uczynić w obliczu kryzysu - zwracał się do rządu  Lech Kaczyński. Prezydent jednak nie tylko pytał, lecz także diagnozował  sytuację i składał własne propozycje. 
W opinii Lecha Kaczyńskiego, osoby i  instytucje odpowiedzialne za rozwój gospodarczy w Polsce zdają się nie doceniać  powagi sytuacji związanej z kryzysem światowym. Prezydent przytaczał prognozy,  że w ciągu roku milion osób może stracić pracę. - Utrata pracy dla obywateli i  ich rodzin to najbardziej odczuwalny i dotkliwy skutek kryzysu. To skądinąd  powrót do choroby, która trawiła nasz kraj przez więcej niż pół pokolenia.  Dlatego tych danych nikomu nie wolno lekceważyć - mówił prezydent.
Lech  Kaczyński oceniał, że kry zys zachwiał polskim systemem finansowym: słabnie  akcja kredytowa banków i pogarsza się sytuacja krajowego systemu bankowego. Jego  zdaniem, obecnie jest moment na aktywne i odważne działania państwowego banku  dla powiększenia jego udziału w naszym rynku finansowym.
Prezydent pozytywnie  ocenił też to, że minister finansów przyznał w końcu, że w tej chwili ścieżka  szybkiego przyjmowania euro jest nierealistyczna. - Przyjmowanie euro z  pewnością nie jest żadnym panaceum na bolączki wynikające z kryzysu. Czy jest  sens rezygnować tak szybko ze złotego jako naszej narodowej waluty, która daje  nam możliwość prowadzenia niezależnej polityki monetarnej? - mówił. Wytknął  również, że w zeszłym roku nie wykorzystaliśmy 20 mld zł bezzwrotnych środków z  funduszy unijnych. Zdaniem prezydenta, potrzebna jest głęboka nowelizacja  budżetu państwa. - Czy prace nad nowelizacją budżetu zostały rozpoczęte? Ani  mnie, ani opinii publicznej nic o tym nie wiadomo. Jak rząd wyobraża sobie  przeprowadzenie tak skomplikowanej operacji, wymagającej namysłu, konsultacji i  zgodnego współdziałania wielu instytucji państwa, bez współpracy z opozycją, bez  współpracy z urzędem prezydenta? - pytał Lech Kaczyński. Radził natomiast  rządowi, aby nie kontynuował polityki mechanicznego ograniczania wydatków,  dowodząc, że "wszystkie państwa" - w tym Stany Zjednoczone - aktywnie działają,  by ożywić gospodarkę, pobudzając popyt.
Prezydent zaproponował także  obniżenie podstawowej stawki podatku VAT z 22 proc. do 18 proc. bądź 19 proc.  oraz zwiększenie kwoty wolnej od podatku. - Potrzebna nam solidarność na trudne  czasy. Tak właśnie pojmuję służbę Ojczyźnie - kończył orędzie.
Rządowi  pozostają wiara i nadzieja
Deklarację prezydenta o współpracy oficjalnie  z zadowoleniem przyjął premier Donald Tusk. - Ofertę prezydenta traktuję bardzo  poważnie i z nadzieją na to, że zakończy się czas, gdy kryzys był elementem gry  na zasadzie "kto kogo pokona" przy pomocy kryzysu. A stanie się on momentem  zwrotnym, gdzie wszyscy bez wyjątku będziemy razem szukać rozwiązań najlepszych  dla Polski - mówił premier. Szef rządu powiedział, że rząd będzie rozważnie  ograniczał wydatki tam, gdzie jest to możliwe, ale nie tam, gdzie jest to  szczególnie dotkliwe dla ludzi. Zdaniem premiera, gdyby rząd zrealizował  propozycje opozycji walki z kryzysem, to dziś finanse publiczne byłyby w  totalnej rozsypce. 
O tym, w którą stronę naszą gospodarkę prowadzi rząd,  wiele jednak nie usłyszeliśmy, nawet od ministra finansów Jacka Rostowskiego.  Być może dlatego, że rząd sam tego nie wie. Donald Tusk niejednokrotnie w swoim  wystąpieniu wspominał o wierze i nadziei. Zdaniem premiera, "umiejętność  budowania nadziei i wewnętrznej siły u wszystkich obywateli" jest najważniejszym  narzędziem skutecznej walki z kryzysem. Z wystąpienia ministra finansów można  natomiast wywnioskować, że podstawowym sukcesem rządu w walce ze skutkami  kryzysu jest to, iż "gdzie indziej jest jeszcze gorzej".
Minister Rostowski  zapewnił, że nie ukrywa żadnych tajnych informacji o sytuacji gospodarczej  kraju, a wszystkie informacje publikuje GUS bądź też - raz w miesiącu, o  realizacji budżetu państwa - Ministerstwo Finansów. Rostowski ocenił, że na  świecie mamy do czynienia z największym od 70 lat kryzysem. Polska natomiast  wybrała własną drogę radzenia sobie w tej sytuacji. - Ta droga różni się od  drogi wybranej przez wiele innych państw. Jest oszczędna, odpowiedzialna i już  zaczynamy widzieć, że skuteczna - mówił minister Rostowski. O tym, że jest  skuteczna, ma świadczyć to, że w innych krajach jest jeszcze gorzej niż u nas.  Przywołał przykłady: Rosji - gdzie w I kwartale br. spadek PKB sięgnął 9,5  proc., Czech - spadek PKB o 3,4 proc., czy Niemiec - o 6,9 procent. 
- Można  by prawie powiedzieć, że cała Europa tonie, a Polska, według naszych szacunków,  wyjdzie na lekkim zerze - stwierdził Rostowski. 
Minister finansów  zapowiedział, że do nowelizacji budżetu państwa dojdzie, tak jak zapowiadał, w  połowie roku. Pod koniec czerwca mają być już znane informacje o dochodach z  podatku PIT za zeszły rok oraz innych podatków za 6 miesięcy. 
Artur  Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-05-23
Autor: wa