Arłukowicz atakuje, zamiast wyjaśniać
Treść
 			Zamiast merytorycznych odpowiedzi dotyczących zamieszania  wokół ogłoszenia listy refundacyjnej leków posłowie sejmowej Komisji  Zdrowia byli zmuszeni wysłuchać obszernego, moralizującego elaboratu na  temat wrażliwości Bartosza Arłukowicza na cierpienia pacjentów. Szef  resortu wybrał strategię serii ataków personalnych na parlamentarzystów  opozycji. 
Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, oczekiwał  wyjaśnień od ministra, dlaczego część z leków, które zniknęły z  ogłoszonej w miniony piątek przez resort zdrowia listy refundacyjnej,  ponownie zostały w niej uwzględnione. Pytał Arłukowicza, jak wyglądała  procedura prawna w tym zakresie i czym się kierowano przy podejmowaniu  takich decyzji. Piecha apelował o merytoryczną dyskusję, bez ataków  personalnych. Ale było inaczej. Szef resortu zdrowia rozpoczął od  przemówienia, w którym przekonywał, że intencją, jaką się kierował, była  troska o cierpiących pacjentów, którzy potrzebują określonych  refundowanych lub ryczałtowanych medykamentów. Deklarował jednocześnie,  że pewnych leków wcześniej nie umieszczono, ponieważ jako minister nie  był pewny, czy w ogóle znajdą się one na liście, nad którą pracuje  nieustannie komisja ekonomiczna w MZ. - Będziemy podejmować kolejne  decyzje o włączaniu kolejnych leków na listę. Nie ma żadnego założenia  oszczędzania na polityce lekowej w Polsce - zapewniał minister. Zarzekał  się, że istotą ustawy refundacyjnej, która wejdzie w życie 1 stycznia,  jest to, by rynek leków był "przejrzysty, jasny i klarowny" dla  pacjentów, lekarzy i koncernów farmaceutycznych. Według niego, jej  skutkiem będzie to, że pacjenci "będą mieli równy dostęp do leków, które  będą tańsze niż do tej pory". - Sztywne ceny i marże leków oraz  możliwość negocjacji powodują systemową obniżkę cen - powiedział  Arłukowicz.
Zaatakował również Piechę za wcześniejszy jakoby brak zainteresowania  tematem ustawy refundacyjnej. Jego argumenty nie przekonały jednak  posłów opozycji. Piecha wytknął szefowi resortu brak merytorycznych  odpowiedzi. - Szanujmy się, mówmy merytorycznie. Nie odwołujmy się do  własnych personalnych uprzedzeń, bo to nie jest potrzebne - mówił szef  komisji. - Muszę panu powiedzieć, że po wyborach Sejm był w odpowiednim  czasie zwołany i Komisja Zdrowia ukonstytuowała się nie tak dawno. W  związku z tym mówienie o jakichś przestrzeniach czasowych,  wielomiesięcznych, rocznych, nie ma najmniejszego sensu. Jest niestety  nadużyciem figur retorycznych - dodał, nawiązując do zarzutów  Arłukowicza. Piecha zaznaczył także, że "nie jest wszechmogący, który  może tworzyć i zbierać komisję, i dyskutować o czymś, co w porządku  prawnym nie istnieje". - A zapewniam pana, panie ministrze, że półtora  roku temu ta ustawa i lista leków w polskim porządku prawnym nie  istniała. Może była w głowach kilku projektodawców - podkreślił Bolesław  Piecha.
Przydługie przemówienie ministra zdrowia chłodno przyjęli lekarze i  pacjenci. Jego słowa "o tańszym dostępie do leków" nie sprawdziły się w  przypadku chorych na raka piersi. - Do tej pory kobiety z rakiem piersi  miały zagwarantowane bezpłatne leki, zgodnie z nową listą leków  refundowanych bezpłatny będzie tylko jeden - powiedziała wczoraj  dziennikarzom Elżbieta Kozik, przewodnicząca Warszawskiego  Stowarzyszenia Amazonek. Wskazała, że pacjentki ze zdiagnozowanym  nowotworem mają zagwarantowane podstawowe leczenie, jakim jest  hormonoterapia za pomocą inhibitorów aromatazy. - Niestety, nowa lista  leków refundowanych to zmienia. Od 1 stycznia za leki będą płacić nawet  129 zł za jedno opakowanie - dodała przewodnicząca.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 			
Autor: wa
